poniedziałek, 23 czerwca 2014

Teatralna różnorodność

Projekt plakatu - Marcin Markowski


Tegoroczna odsłona festiwalu "Bliscy Nieznajomi" okazała się niezwykle udana. Udowodniła, że wśród poznańskiej publiczności jest zapotrzebowanie na tego typu wydarzenia. Największe wrażenie zrobił na mnie Teatr im. Juliusza Słowackiego z Krakowa, który przyjechał z "W mrocznym mrocznym domu". Na scenie oglądamy "pojedynek" dwóch braci. Na pierwszy rzut oka różni ich wszystko, ale z każdą kolejną minutą przekonujemy się, że wcale tak nie jest. Właśnie to "śledztwo", które prowadzimy z pozycji widza jest tutaj najciekawsze. Z kolei prawda, z jaką przychodzi nam się na końcu zmierzyć jest na tyle bolesna, że pozostaje w pamięci na długo. Dodatkowym atutem jest znakomite aktorstwo w wykonaniu Grzegorza Mielczarka, Marcina Sianko i Karoliny Kamińskiej. Jest to jedno z najlepszych przedstawień, jakie miałem okazję widzieć w tym sezonie.

"W mrocznym mrocznym domu" - materiały teatru

Drugim najlepszym spektaklem tej edycji festiwalu jest  moim zdaniem "Piąta strona świata" Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. W tej opowieści wszystko jest fascynujące. Począwszy od gwary śląskiej aż po bohaterów, których barwne życie ogląda się z wypiekami na twarzy. Robert Talarczyk odczytał powieść Kazimierza Kutza w taki sposób, aby widz miał szansę wsłuchać się w słowa i skupić uwagę przede wszystkim na nich. Scenografia jest wyłącznie uzupełnieniem, komentarzem do tego, co widzimy na scenie. Znamienna była reakcja publiczności, która nie chciała, żeby aktorzy schodzili ze sceny. Miło się ogląda takie rzeczy. To dowód na to, że teatr wciąż żyje i wzrusza publiczność w każdym wieku.

 "Piąta strona świata" - materiały teatru

Duże zainteresowanie wzbudził także spektakl Janusza Opryńskiego "Bracia Karamazow", który zdążył już zebrać wiele pozytywnych opinii. Powieść Dostojewskiego jest na tyle znana, że trzeba było mieć pomysł na oryginalne jej odczytanie. Twórcom ten zabieg się udał. Poszczególne wątki zmieniają się bardzo szybko, a bohaterowie przez ponad dwie godziny tkwią na karuzeli, nie dając widzowi ani chwili wytchnienia. Dużym atutem tej inscenizacji jest aktorstwo. W tym miejscu chciałbym w szczególności wyróżnić Adama Woronowicza, który na długo pozostaje w pamięci widza. Po raz kolejny nie zawiódł mnie Teatr Dramatyczny im. Jerzego Szaniawskiego z Wałbrzycha. Tym razem mieliśmy okazję obejrzeć widowisko w reżyserii Marcina Libera. "Na Boga!" w błyskotliwy i efektowny sposób pokazuje kondycję współczesnego kościoła katolickiego. Twórcy nie mówią wprawdzie niczego nowego, ale nie o to tutaj chodziło. Bardziej liczył się obraz i słowo. Tym bardziej, że tekst prawie w całości napisany został trzynastozgłoskowcem. Liber miał to szczęście, że pracował ze świetnym zespołem aktorskim, który od początku do końca wiedział co chce widzom przekazać. 
Ogromne wrażenie zrobiło na mnie czytanie performatywne dramatu "Pogorzelisko" w wykonaniu aktorów Teatru Polskiego w Poznaniu. To w jaki sposób przekazali oni emocje zawarte w tekście, zasługuje na uznanie. Być może niektórzy z was mieli okazję oglądać film o tym samym tytule, który odbił się szerokim echem w polskich, ale nie tylko, mediach. Teatralna opowieść okazała się trochę innym, ale równie wstrząsającym przeżyciem. Moim zdaniem dyrektor Paweł Szkotak powinien zastanowić się nad włączeniem tego tekstu do repertuaru. No i wreszcie na koniec mogliśmy obejrzeć "Bitwę Warszawską 1920" w reżyserii Moniki Strzępki. Na scenie oglądamy analizę tak zwanego cudu nad Wisłą. Jednak szybko przekonujemy sie, że  tytuł przedstawienia jest tylko pretekstem do szerszej dyskusji na temat Polaków i ich "bohaterskich czynów". Oczywiście zapewne znajdą się tacy, którzy poczują się obrażeni i nie będą w stanie pogodzić się z tym, co zobaczyli. Jednak będą to tylko osoby, które nigdy wcześniej nie spotkały się z duetem Strzępka-Demirski. U nich kpina z zastanej rzeczywistości oraz przeszłości, doprawiona ostrym językiem jest na porządku dziennym. Z pewnością propozycja Starego Teatru w Krakowie zasługuje na uznanie i chwilę refleksji ze strony publiczności. Taki teatr nikogo nie pozostawia obojętnym.
Dwóch spektakli, czyli "Mojo Mickybo" oraz "Samospalenia" nie miałem okazji zobaczyć. Niemniej jednak pozostałe propozycje mnie zachwyciły i wzruszyły zarazem. Była to najlepsza jak dotąd edycja "Bliskich Nieznajomych", w jakiej miałem okazję uczestniczyć. Mam nadzieję, że za rok poprzeczka będzie zawieszona jeszcze wyżej.

Mateusz Frąckowiak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz