Hanoch Levin to jeden z moich ulubionych autorów. Jego dramaty przepełnione są cierpieniem, ale nie brakuje w nich także niebanalnego humoru. Z pewnością jego historie nie trafią do każdego widza, ale chociaż raz warto się z nimi zmierzyć. Podobnie jak ze spektaklem "Krum" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Można go obejrzeć na DVD dzięki Polskiemu Wydawnictwu Audiowizualnemu. Jednak zaznaczę w tym miejscu, że nie jest to przedstawienie dla każdego. Ci, którzy chodzą do teatru od czasu do czasu, mogą po jakimś czasie poczuć się lekko znużeni. Jednak warto wytrzymać do końca.
Na scenie śledzimy losy tytułowego Kruma (Jacek Poniedziałek), który wraca do domu rodzinnego ze Stanów Zjednoczonych. Jest on zrezygnowany, ponieważ życie za Oceanem nie było wcale idyllą. Tyle tylko, że na miejscu zastaje te same problemy co kiedyś. Nie może się dogadać zarówno z matką, jak i byłą dziewczyną. Obie kocha, ale jego zachowanie wcale na to nie wskazuje. Jedyną blisko mu osobą wydaje się jego kolega Tugati (Redbad Klijnstra). Przez kolejne minuty śledzimy losy tego niespełnionego pisarza i zaczynamy się zastanawiać do czego to wszystko doprowadzi.
Dużym atutem spektaklu jest aktorstwo. Jacek Poniedziałek świetnie oddaje stany emocjonalnego swojego bohatera. Jest to o tyle trudne, że z jednej strony chce on wywołać u widza złość, żeby po chwili mogło się pojawić współczucie. Zresztą te zmienne nastroje towarzyszą także pozostałym postaciom. Chociażby Dupie, niezbyt atrakcyjnej kobiecie, marzącej o prawdziwej miłości. Kiedy w końcu poznaje Tugatiego, bierze z nim ślub, pomimo tego, że w ogóle do siebie nie pasują. Trudno powiedzieć czym spowodowane jest takie zachowanie. I właśnie te życiowe łamigłówki są najatrakcyjniejsze w twórczości Levina. Nieszczęśliwy jest również Taktyk (w tej roli rewelacyjny Marek Kalita), który daje Trudzie sobą pomiatać. Jest w niej zakochany, tymczasem ona potrzebuje go tylko wtedy, kiedy nie ma na horyzoncie Kruma. Te wszystkie historie przeplatane są mrocznymi projekcjami filmowymi autorstwa znanego dokumentalisty Pawła Łozińskiego.
Bardzo interesująca jest wreszcie scenografia. Małgorzata Szczęśniak stworzyła przestrzeń, która nie zmienia się przez cały czas trwania przedstawienia. Postaci przechodzą tylko z lewej na prawą stronę, ewentualnie wychodząc przez drzwi umiejscowione z tyłu. I tak naprawdę nie są tutaj potrzebne żadne fajerwerki scenograficzne. Mogłyby one tylko zepsuć atmosferę. W przypadku Levina ważne są słowa, tembr głosu aktorów. To, co znajduje się wokół ma być tylko uzupełnieniem całości.
Krzysztof Warlikowski stworzył interesujące, kipiące od emocji przedstawienie. Każdemu bohaterowi pozwolił się wypowiedzieć, przez co mamy szansę ich bardzo dobrze poznać. Ma to również swoje konsekwencje w postaci długości "Kruma". Moim zdaniem jest on jednak trochę za długi. Można było to wszystko zmieścić w ciągu dwóch godzin. Ponadto reżyser świetnie poprowadził aktorów. Od początku do końca wierzyłem w to, co mówią i robią. Ponadto widać było na scenie zespół, a nie indywidualności. Polecam ten spektakl wszystkim miłośnikom teatru.
Mateusz Frąckowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz