wtorek, 18 marca 2014

Prawdziwe oblicze Ameryki?



Reżyser James DeMonaco może być w Polsce znany dzięki scenariuszom do takich filmów jak "Jack" z Robinem Williamsem czy też "Negocjator" z Samuelem L. Jacksonem i Kevinem Spacey. Z kolei jego ostatni obraz "Noc oczyszczenia" ukazał się w Polsce wyłącznie na DVD. A szkoda, bo to niezwykle wciągająca historia, trzymająca w napięciu od początku do końca i co najważniejsze, z morałem.
Akcja rozgrywa się w 2022 roku w Stanach Zjednoczonych, gdzie wymyślono tytułową noc oczyszczenia. Tego jednego dnia w roku każdy może zabijać dowolną ilość osób bez żadnych konsekwencji. Przez 24 godziny nie interweniują żadne służby bezpieczeństwa. I właśnie kilka godzin przed kolejną taką nocą poznajemy pewną czteroosobową rodzinę, mieszkającą w pięknym domu i mającą obok siebie grono sympatycznych sąsiadów. James (Ethan Hawke), głowa rodziny Sandinów, zajmuje się dystrybucją systemów zabezpieczających domy. Sprzedał go wszystkim swoim sąsiadom, dzięki czemu zyskał ogrom sympatii z ich strony. A że w ogóle idzie mu w pracy bardzo dobrze, zbił na tym towarze fortunę i dlatego pławi się teraz w luksusach. Dodatkowo ma kochającą żonę Mary (Lena Headey), syna Charliego (Max Burkholder) oraz córkę Zoey (Adelaide Kane). Z tą ostatnią ma nieco problemów, ponieważ nie jest w stanie zaakceptować jej starszego o kilka lat chłopaka. Ale to jedyna sprawa, którą musi się przejmować. Kiedy zbliża się noc oczyszczenia, uruchamia system zabezpieczenia, dzięki czemu każdy z domowników może czuć się bezpiecznie. Okazuje się jednak, że rodzinę Sandinów odwiedzą pewni ludzie w maskach chcący ich zabić. Dlaczego i jak to wszystko się skończy?
Ktoś może powiedzieć, że ta historia jest głupia i nic z niej nie wynika. Tak mogłoby być, gdyby akcja działa się w Europie. Natomiast Stany, ich zamiłowanie do broni i swobód obywatelskich są największą ofiarą tej produkcji. W tym kontekście bardzo istotna okazuje się końcówka filmu, kiedy to podczas napisów końcowych słyszymy prezenterkę lokalnych wiadomości, mówiącą o ofiarach nocy w poszczególnych stanach. Najwięcej morderstw odnotowano w Dallas, a jak wiemy w Teksasie jest największy odsetek ludzi korzystających na co dzień z broni. Reżyser porusza jeszcze jedną istotną kwestię. Chodzi tutaj o wyraźne dysproporcje pomiędzy bogatą o biedną częścią społeczeństwa. Wiadomo, że nie tylko USA borykają się z tym problemem, ale tam jest to szczególnie widoczne.
Z zainteresowaniem oglądałem wreszcie relacje pomiędzy poszczególnymi bohaterami obrazu. Żona Jamesa niby powinna być zadowolona, ponieważ niczego jej w życiu nie brakuje. Ale momentami odnosiłem wrażenie jakby tłumiła w sobie emocje i miała o coś pretensje do małżonka. On sam jest bardzo szczęśliwy z powodu sukcesów w pracy. Ważna jest dla niego na przykład kwestia związana z tym, dlaczego jacht, który chce niedługo kupić ma garaż dla samochodów. Najsmutniejszy jest jednak fakt, że tylko jego to interesuje. Jedyne do czego można się przyczepić w przypadku tej produkcji, to zbyt wyraźne nawiązania do "Nieznajomych" czy chociażby "Funny Games". I o ile w przypadku porównania z tym pierwszym tytułem, "rywalizację" tę wygrywa, o tyle w "starciu" z Haneke wyraźnie odstaje.
W czerwcu tego roku pojawi się kontynuacja "Nocy oczyszczenia". Jednak tym razem będziemy ją mogli zobaczyć również w kinach. Sądząc po zwiastunie nie będzie to już tak dobry film, ale poczekajmy do oficjalnej premiery. Tymczasem warto obejrzeć pierwszą odsłonę, żeby przekonać się o tym, że w kinie komercyjnym można mówić o ważnych sprawach w sposób bezpośredni.

Mateusz Frąckowiak       

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz