środa, 11 września 2013

Strach się bać



W zapowiedziach filmu Adama Wingarda możemy przeczytać, że jest to "najinteligentniejszy i najstraszniejszy film ostatnich lat, który pierwszorzędnie gra ze schematem gatunku". O ile z drugą częścią tego zdania bym się zgodził, o tyle w przypadku pierwszej można by było polemizować. Z całą pewnością nie jest to kolejny thriller, który powiela schematy zaczerpnięte z innych produkcji tego typu. Twórcy chcieli zadbać o oryginalność i nieco zaskoczyć widzów. Jeżeli po przeczytaniu streszczenia pomyśleliście o "Nieznajomych" z 2008 roku, nie był to błędny trop. Historie w obu tych przypadkach są do siebie trochę podobne. Jednak osobiście bardziej podobał mi się "Następny jesteś ty".
Historia zaczyna się dość banalnie. Rodzina Davisonów spotyka się na rodzinnej kolacji, przywożąc ze sobą swoje drugie połówki. Matka i ojciec bardzo się cieszą z przyjazdu swoich dzieci, chociaż w ich małżeństwie nie dzieje się najlepiej. Nie lepiej zresztą to wygląda w przypadku niektórych z ich pociech. Zanim dochodzi jednak do jakchkolwiek wyjaśnień, zostają oni zaatakowani przez grupę nieznanych osób, uzbrojonych w łuki i siekiery oraz mających na twarzy maski. To, co później oglądamy to istna krwawa jatka. 
Ktoś może powiedzieć, że widział to już w kinie setki razy i nie ma zamiaru oglądać po raz kolejny. Chciałbym jednak zaznaczyć, że tutaj nic nie jest takie, jakie wydawało się jeszcze przed kilkoma minutami. Zresztą nie o to chodziło reżyserowi, żeby nas zaskoczyć w ostatniej scenie i w takim stanie zostawić po napisach końcowych. On ewidentnie bawi się konwencją thrillera, co rusz wprowadzając zabawne momenty. Podczas seansu na którym byłem, ludzie co chwilę się śmiali. Nie oznacza to jednak, że mamy tutaj do czynienia z jakąś czarną komedią. Wprost przeciwnie. A zatem jeżeli ktoś nie lubi zbyt dużej ilości przemocy, niech lepiej wybierze się na coś innego. Miłośnicy gatunku raczej będą zadowoleni.
Z thrillerami i horrorami jest podobny problem jak to ma miejsce w przypadku komedii romantycznych. Fabuły są do siebie podobne i często nie pamiętamy o czym dany tytuł traktował. Dlatego też obawiałem się czy nie stracę półtorej godziny oglądając znowu to samo. Tymczasem z każdą kolejną minutą zastanawiałem się co autor chciał nam powiedzieć i czy jego opowieść to żart, takie mruganie okiem z ekranu. I właśnie to ciągłe zastanawianie się nad tym, a zarazem śledzenie rozwoju akcji spowodowało, że półtorej godziny minęło bardzo szybko. Tego właśnie oczekuję od kina gatunkowego. Wiadomo, że trudno wymyślić coś zupełnie nowego, ale za każdą próbę, chociażby kosmetycznej zmiany, trzeba autora nagrodzić brawami. Przy okazji chciałbym także pochwalić świetną ścieżkę dźwiękową, dodającą jeszcze więcej dramaturgii i przyprawiającą o dreszcze.
"Następny jesteś ty" nie jest dziełem wybitnym, ale na pewno przywracającym wiarę w to, że można widza jeszcze czymś zaskoczyć. Zapewniam was, że kilka razy podskoczycie ze strachu w fotelu, a także zaśmiejecie z powodu głupoty niektórych postaci. Ale najważniejsze jest to, aby to wszystko wziąć w nawias i dać się ponieść fantazji twórców. Tylko wtedy będzie to udany seans.

Mateusz Frąckowiak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz