Projekt plakatu - Marcin Markowski
Tegoroczna
odsłona festiwalu "Bliscy Nieznajomi" okazała się niezwykle udana.
Udowodniła, że wśród poznańskiej publiczności jest zapotrzebowanie na
tego typu wydarzenia. Największe wrażenie zrobił na mnie Teatr im.
Juliusza Słowackiego z Krakowa, który przyjechał z "W mrocznym mrocznym domu".
Na scenie oglądamy "pojedynek" dwóch braci. Na pierwszy rzut oka różni
ich wszystko, ale z każdą kolejną minutą przekonujemy się, że wcale tak
nie jest. Właśnie to "śledztwo", które prowadzimy z pozycji widza jest
tutaj najciekawsze. Z kolei prawda, z jaką przychodzi nam się na końcu
zmierzyć jest na tyle bolesna, że pozostaje w pamięci na długo.
Dodatkowym atutem jest znakomite aktorstwo w wykonaniu Grzegorza
Mielczarka, Marcina Sianko i Karoliny Kamińskiej. Jest to jedno z
najlepszych przedstawień, jakie miałem okazję widzieć w tym sezonie.
"W mrocznym mrocznym domu" - materiały teatru
Drugim najlepszym spektaklem tej edycji festiwalu jest moim zdaniem "Piąta strona świata" Teatru
Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego w Katowicach. W tej opowieści
wszystko jest fascynujące. Począwszy od gwary śląskiej aż po bohaterów,
których barwne życie ogląda się z wypiekami na twarzy. Robert Talarczyk
odczytał powieść Kazimierza Kutza w taki sposób, aby widz miał szansę
wsłuchać się w słowa i skupić uwagę przede wszystkim na nich.
Scenografia jest wyłącznie uzupełnieniem, komentarzem do tego, co
widzimy na scenie. Znamienna była reakcja publiczności, która nie
chciała, żeby aktorzy schodzili ze sceny. Miło się ogląda takie rzeczy.
To dowód na to, że teatr wciąż żyje i wzrusza publiczność w każdym
wieku.
"Piąta strona świata" - materiały teatru
Duże zainteresowanie wzbudził także spektakl Janusza Opryńskiego "Bracia Karamazow",
który zdążył już zebrać wiele pozytywnych opinii. Powieść
Dostojewskiego jest na tyle znana, że trzeba było mieć pomysł na
oryginalne jej odczytanie. Twórcom ten zabieg się udał. Poszczególne
wątki zmieniają się bardzo szybko, a bohaterowie przez ponad dwie
godziny tkwią na karuzeli, nie dając widzowi ani chwili wytchnienia.
Dużym atutem tej inscenizacji jest aktorstwo. W tym miejscu chciałbym w
szczególności wyróżnić Adama Woronowicza, który na długo pozostaje w
pamięci widza. Po raz kolejny nie zawiódł mnie Teatr Dramatyczny im.
Jerzego Szaniawskiego z Wałbrzycha. Tym razem mieliśmy okazję obejrzeć
widowisko w reżyserii Marcina Libera. "Na Boga!" w
błyskotliwy i efektowny sposób pokazuje kondycję współczesnego kościoła
katolickiego. Twórcy nie mówią wprawdzie niczego nowego, ale nie o to
tutaj chodziło. Bardziej liczył się obraz i słowo. Tym bardziej, że
tekst prawie w całości napisany został trzynastozgłoskowcem. Liber miał
to szczęście, że pracował ze świetnym zespołem aktorskim, który od
początku do końca wiedział co chce widzom przekazać.
Ogromne wrażenie zrobiło na mnie czytanie performatywne dramatu "Pogorzelisko" w
wykonaniu aktorów Teatru Polskiego w Poznaniu. To w jaki sposób
przekazali oni emocje zawarte w tekście, zasługuje na uznanie. Być może
niektórzy z was mieli okazję oglądać film o tym samym tytule, który
odbił się szerokim echem w polskich, ale nie tylko, mediach. Teatralna
opowieść okazała się trochę innym, ale równie wstrząsającym przeżyciem.
Moim zdaniem dyrektor Paweł Szkotak powinien zastanowić się nad
włączeniem tego tekstu do repertuaru. No i wreszcie na koniec mogliśmy
obejrzeć "Bitwę Warszawską 1920" w
reżyserii Moniki Strzępki. Na scenie oglądamy analizę tak zwanego cudu
nad Wisłą. Jednak szybko przekonujemy sie, że tytuł przedstawienia jest
tylko pretekstem do szerszej dyskusji na temat Polaków i ich
"bohaterskich czynów". Oczywiście zapewne znajdą się tacy, którzy
poczują się obrażeni i nie będą w stanie pogodzić się z tym, co
zobaczyli. Jednak będą to tylko osoby, które nigdy wcześniej nie
spotkały się z duetem Strzępka-Demirski. U nich kpina z zastanej
rzeczywistości oraz przeszłości, doprawiona ostrym językiem jest na
porządku dziennym. Z pewnością propozycja Starego Teatru w Krakowie
zasługuje na uznanie i chwilę refleksji ze strony publiczności. Taki
teatr nikogo nie pozostawia obojętnym.
Dwóch spektakli, czyli "Mojo Mickybo" oraz "Samospalenia" nie
miałem okazji zobaczyć. Niemniej jednak pozostałe propozycje mnie
zachwyciły i wzruszyły zarazem. Była to najlepsza jak dotąd edycja
"Bliskich Nieznajomych", w jakiej miałem okazję uczestniczyć. Mam
nadzieję, że za rok poprzeczka będzie zawieszona jeszcze wyżej.Mateusz Frąckowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz