Zdjęcie: Davir Ruano
Wstyd!, Hańba!, Dość!, To jest Teatr Narodowy! - takie słowa można było usłyszeć z ust przedstawicieli środowisk prawicowych w listopadzie ubiegłego roku w Teatrze Starym w Krakowie. Protestowali oni przeciwko wystawianiu spektaklu "Do Damaszku" w reżyserii Jana Klaty. Wydawać by się mogło, że po tych wydarzeniach nic podobnego nie będziemy musieli oglądać w najbliższym czasie. Nic bardziej mylnego. Poznań postanowił pójść jeszcze dalej. Dyrektor najważniejszego festiwalu teatralnego w Polsce, Michał Merczyński, odwołał dwa pokazy przedstawienia "Golgota Picnic" Rodrigo Garcíí. Powodem są zamieszki z udziałem 30 tysięcy przeciwników spektaklu, do jakich miało dojść 27 i 28 czerwca przed CK Zamek. Osobiście nie wierzyłem w to, że najważniejsze wydarzenie tegorocznej edycji festiwalu Malta może nie dojść do skutku. Niestety myliłem się.
Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest to, że wszyscy przeciwnicy tego przedstawienia nie widzieli go na własne oczy. Na czele z abp Stanisławem Gądeckim, który co najgorsze zaczął nawoływać do protestów. Sam jestem katolikiem, ale nie obrażam się na to, co artysta pokazuje na scenie. Żyjemy bowiem w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo wyrazić własne zdanie. Księże Arcybiskupie, czasy cenzury prewencyjnej dawno się skończyły, a Kościół ma dużo innych, własnych problemów, którymi powinien się jak najszybciej zająć. Osobny apel mam również do Ryszarda Grobelnego. Panie prezydencie, takie decyzje z pewnością nie pomogą naszemu miastu. Wprost przeciwnie. Wszyscy się z nas śmieją, a Poznań niedługo przestanie być brany pod uwagę jako ważne miejsce na mapie kulturalnej Polski. Przestańmy się wreszcie chwalić tym, że byliśmy jednym z organizatorów Euro 2012, a kibicom Irlandii bardzo się u nas podobało. Ta impreza już dawno się skończyła i trzeba patrzeć przed siebie, idąc z duchem czasu. Porażkę odnotował wreszcie sam Michał Merczyński, który nie postawił na swoim. A jako dyrektor festiwalu bezwzględnie powinien to zrobić.
Z ogromnym smutkiem patrzyłem na wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w związku z pokazem "Golgoty Picnic". Nie rozumiem dlaczego w naszym mieście wszyscy są zadowoleni tylko wtedy, kiedy na scenie grane są farsy. Kiedy Krzysztof Garbaczewski zrealizował niedawno w naszym mieście "Balladynę" w Teatrze Polskim, na jednym z forów aż kipiało od emocji. Doszło nawet do tego, że niektórzy zaczęli obrażać aktorów występujących w tym przedstawieniu. Komuś może się nie podobać to, co widzi na scenie, ale to wcale nie oznacza, że może obrzucać twórców mięsem. Zresztą nie bez przyczyny ten spektakl tylko raz był zagrany w tym sezonie. Poznaniaków, w większości, nie interesują trudne tematy. Czego dowodem jest sprawa ze spektaklem Garcíí. Smutne to wszystko, ale prawdziwe. Poznaniu, obudź się, zanim będzie za późno!
Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest to, że wszyscy przeciwnicy tego przedstawienia nie widzieli go na własne oczy. Na czele z abp Stanisławem Gądeckim, który co najgorsze zaczął nawoływać do protestów. Sam jestem katolikiem, ale nie obrażam się na to, co artysta pokazuje na scenie. Żyjemy bowiem w wolnym kraju, gdzie każdy ma prawo wyrazić własne zdanie. Księże Arcybiskupie, czasy cenzury prewencyjnej dawno się skończyły, a Kościół ma dużo innych, własnych problemów, którymi powinien się jak najszybciej zająć. Osobny apel mam również do Ryszarda Grobelnego. Panie prezydencie, takie decyzje z pewnością nie pomogą naszemu miastu. Wprost przeciwnie. Wszyscy się z nas śmieją, a Poznań niedługo przestanie być brany pod uwagę jako ważne miejsce na mapie kulturalnej Polski. Przestańmy się wreszcie chwalić tym, że byliśmy jednym z organizatorów Euro 2012, a kibicom Irlandii bardzo się u nas podobało. Ta impreza już dawno się skończyła i trzeba patrzeć przed siebie, idąc z duchem czasu. Porażkę odnotował wreszcie sam Michał Merczyński, który nie postawił na swoim. A jako dyrektor festiwalu bezwzględnie powinien to zrobić.
Z ogromnym smutkiem patrzyłem na wszystkie wydarzenia, które miały miejsce w związku z pokazem "Golgoty Picnic". Nie rozumiem dlaczego w naszym mieście wszyscy są zadowoleni tylko wtedy, kiedy na scenie grane są farsy. Kiedy Krzysztof Garbaczewski zrealizował niedawno w naszym mieście "Balladynę" w Teatrze Polskim, na jednym z forów aż kipiało od emocji. Doszło nawet do tego, że niektórzy zaczęli obrażać aktorów występujących w tym przedstawieniu. Komuś może się nie podobać to, co widzi na scenie, ale to wcale nie oznacza, że może obrzucać twórców mięsem. Zresztą nie bez przyczyny ten spektakl tylko raz był zagrany w tym sezonie. Poznaniaków, w większości, nie interesują trudne tematy. Czego dowodem jest sprawa ze spektaklem Garcíí. Smutne to wszystko, ale prawdziwe. Poznaniu, obudź się, zanim będzie za późno!
Mateusz Frąckowiak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz